Skip to main content

Na taki sezon fani Formuły 1 czekali długie lata. Mnóstwo emocji przez 21 eliminacji cyklu i wreszcie finał – zawody nr 22, podczas których rozstrzygnie się tytuł mistrza świata. Dwaj najwięksi rywale, Lewis Hamilton i Max Verstappen przystępują do walki z… równym dorobkiem punktowym! Obaj w poprzednich wyścigach uzbierali po 369.5 pkt. To wszystko nie ma już jednak większego znaczenia. Pora na ostateczne rozstrzygnięcie w Abu Zabi.

Ostatnie lata to oczywiście całkowita dominacja Hamiltona, wynikająca nie tylko z wielkich umiejętności Brytyjczyka, ale także z przewagi technologicznej Mercedesa. Hamilton ma na koncie siedem tytułów mistrza świata – tyle samo zdobył tylko Michael Schumacher. W niedzielę 36-latek ze Stevenage może zostać więc najbardziej utytułowanym kierowcą w historii F1, przy okazji sięgając po piąty tytuł z rzędu – taka seria wcześniej zdarzyła się tylko Schumacherowi.

12 lat młodszy Max Verstappen będzie próbował wywalczyć swój pierwszy tytuł mistrza świata. W dwóch poprzednich sezonach Holender był wicemistrzem. W Formule 1 pojawia się jednak od 2015 roku. Czy nadszedł czas na detronizację Hamiltona? Być może. To Verstappen ma minimalną przewagę i jest – mimo punktowego remisu – aktualnym liderem klasyfikacji generalnej. Gdyby obaj główni rywale nie zdobyli punktów w niedzielę lub zdobyli taką liczbę (to możliwe w sytuacji, gdy jeden z nich zajmie 9. miejsce na mecie, a drugi dziesiąte i punkt za najszybsze okrążenie), wówczas tytuł trafi do Holendra. Hamilton musi więc w ostatnim wyścigu sezonu okazać się lepszy od Verstappena. Tak jak lepszy okazał się w trzech ostatnich Grand Prix, które wygrywał, za każdym razem wyprzedzając właśnie lidera klasyfikacji generalnej. Dzięki temu zrównał się z nim punktami. Verstappen w siedmiu ostatnich wyścigach nigdy nie zajął miejsca niższego niż drugie. Ogólnie taka sytuacja zdarzyła mu się w tym sezonie czterokrotnie, z czego w dwóch przypadkach zawodów nie ukończył.

Hamilton ma oczywistą przewagę doświadczenia. Już pięciokrotnie w ostatnim wyścigu sezonu walczył o mistrzostwo świata. W 2007 roku przegrał. W 2008 triumfował. Dwa lata później szanse miał czysto iluzoryczne. Potem w sezonach 2014 i 2016 walczył z Nico Rosbergiem. W obu przypadkach wygrał w Abu Zabi, ale tytuł zdobył tylko w 2014 roku.

Dla Holendra wyścig o takim ciężarze gatunkowym to zupełne novum. Postawa obu głównych pretendentów do tytułu i ich zespołów już podczas ostatniego Grand Prix w Arabii Saudyjskiej była bardzo nerwowa. Sporo jest wzajemnych przepychanek w mediach, a i na torze nie brakuje drobnych fauli, złośliwości czy prowokacji. Dokładnie tego samego możemy się spodziewać w Abu Zabi – wojna psychologiczna jest przecież elementem tej rywalizacji. Rywalizacji zawodników, ale i konstruktorów, bo także w ich klasyfikacji sprawa mistrzostwa pozostaje otwarta. Tu wprawdzie nie ma remisu, ale przewaga Mercedesa nie jest jeszcze tak duża, by rozstrzygała sprawę. Red Bull musi jednak liczyć na splot szczęśliwych okoliczności, by Verstappen i Sergio Perez odrobili 28 punktów straty do Hamiltona i Valtteriego Bottasa.

Bottas ma 28 punktów więcej od kierowcy z Meksyku, ale w niedzielę to nie brązowy medalista sezonu będzie najważniejszym Finem w stawce. Swój ostatni wyścig Formuły 1 przejedzie legenda tej dyscypliny sportu – Kimi Raikkonen. To oczywiście najstarszy kierowca w stawce, liczący sobie 42 wiosny. Niewielu było w XXI wieku lepszych od niego, choć znakomita jazda przełożyła się tylko na jeden tytuł mistrzowski, zdobyty w 2007 roku. Ponadto Fin ma jeszcze pięć medali (2 srebrne i 3 brązowe). Tego sezonu Raikkonen nie zaliczy do specjalnie udanych – punktował tylko czterokrotnie. Uzbierał 10 oczek i wyprzedza w „generalce” tylko pięciu kierowców, w tym Roberta Kubicę, którego w Abu Zabi oczywiście nie zobaczymy.

Ostatnie ściganie sezonu 2021 ma mnóstwo smaczków. Walka gigantów o mistrzostwo świata, rywalizacja konstruktorów, pożegnanie Raikkonena, ale nie można zapomnieć także o samym torze. Abu Zabi kończy sezon Formuły 1 po raz 10. Tylko w latach 2011-2013 wyścig w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie rozgrywał się ostatni akord sezonu – wtedy ten przywilej miała Brazylia. Najbardziej utytułowany na torze Yas Marina Circuit jest – bez niespodzianki – Hamilton. Wygrywał tu w latach 2011, 2014, 2016, 2018 i 2019. Rok temu najlepszy był jednak Verstappen, co oczywiście nie odebrało mistrzostwa Anglikowi.

To wszystko co było wcześniej nie ma jednak większego znaczenia, bowiem – co chyba najistotniejsze w kontekście samego toru – został on przebudowany. Przez wiele lat kibice narzekali, że geometria Yas Marina Circuit nie sprzyja wielkim emocjom i rywalizacji na najwyższym poziomie. Z obiektu składającego się w większości z długich prostych i sekwencji wolnych zakrętów, stał się znacznie płynniejszy i ponoć sprzyja mijankom. Nowa nitka liczy 5,281 km długości oraz 16 zróżnicowanych zakrętów. Poza nowym układem toru znaczenie powinna mieć także jego nawierzchnia. W przebudowywanych sekcjach położono nowy asfalt, który prawdopodobnie będzie znacznie mniej przyczepny niż dotychczas. Jak zatem widać z powyższego, walka o tytuł rozegra się de facto na zupełnie nowym torze, który w żaden sposób nie faworyzuje bardziej doświadczonego Hamiltona.

Co ciekawe, to drugi raz w historii Formuły 1, kiedy walczący o mistrzostwo zawodnicy wkraczają w ostatni wyścig sezonu z równym dorobkiem. Poprzedni taki przypadek miał miejsce w 1974 roku, gdy Emerson Fittipaldi i Clay Regazzoni mieli identyczny bilans punktowy, jednak w walce o tytuł liczył się również Jody Scheckter. Triumfował jednak Fittipaldi.

Formuła 1 i konkretny, pojedynczy wyścig, nie generowała już takich emocji od bardzo dawna. Weekend emocji na torze w Abu Zabi zaczyna się oczywiście już dziś, ale danie główne w niedzielę o 14:00 czasu polskiego. Tu po prostu musi się zadziać!

Related Articles